Ile z Was wiedziało o Wielkim Głodzie na Ukrainie? A wiedzieliście, że przez niego życie straciło prawdopodobnie ok 6-10 milionów osób? To mniej więcej tak, jakby nagle zniknęła cała ludność takich na przykład Węgier (populacja niecałe 10 mln)! Czaicie?! Wiemy wszyscy o wszystkich wojnach światowych, o Holokauście wiemy, o zamachach na WTC i nawet o jakichś konfliktach w Rwandzie coś tam wiemy. A o tym, że za naszą wschodnią granicą na początku XX wieku ludzie zjadali innych ludzi, żeby przeżyć to już jakoś mało kto wie.
I ja myślę, że rozpowszechnienie wieści o tej katastrofie było głównym celem Obywatela Jonesa. Zarówno postaci historycznej jak i obrazu Agnieszki Holland. I to jest bardzo dziwne, że nikt wcześniej nie zrobił filmu na ten temat. O II wojnie opowiadano już pierdyliard razy (i słusznie!), ale o tym, to jakby wszyscy zapomnieli. I mimo że minęło już tyle lat, to wcale nie jest tak, że już nie musimy o tym mówić. Dopóki będziemy o tym opowiadać, dopóty będziemy pamiętać. A nie możemy zapomnieć, żeby tego nie powtórzyć.
Garetha Jonesa (James Norton) poznajemy, gdy próbuje przekonać angielskich notabli, że Hitler gotuje się do wojny. A te tłuste dziadki oczywiście śmieją się z niego i popijają sobie jakąś tam pyszną naleweczkę. Czyli wiecie, czyli nasz Jones to ten typ szlachetnego i naiwnego idealisty. Prawy jak Roland, uczciwy jak pies Pluto. I do tego moralnie czysty, bez skazy. Pomyślicie sobie teraz „przecież tacy ludzie nie istnieja”. No właśnie! To jest główny zarzut. Znowu oglądamy głównego bohatera filmu, który walczy o swoje wartości, odmawia pokusom i rzuca wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość.

Ale nie ma w nim nic, co pozwalałoby nam w niego uwierzyć. To jest postać historyczna, ten człowiek faktycznie istniał. A jednak trudno mi było go poznać. To nie jest proste, jeśli główny bohater ma tylko jeden problem i tylko jeden główny wątek zaprząta mu głowę. On się wtedy staje jednowymiarowy, mało wyrazisty, miałki. Istnieje wyłącznie dla celu. Gareth Jones chciał bardzo zrobić wywiad z Józefem Stalinem. Lata 30. ubiegłego wieku to była nędza, czasy Wielkiego Kryzysu, nie tylko w Stanach. A Związek Radziecki wciąż budował coraz to więcej maszyn rolniczych, wzbogacał wojsko i budował domy.
Jones był niezależnym dziennikarzem, takim wiecie, freelancerem, ale miał dobre znajomości i potrafił dostać się np. na pokład samolotu z Goebbelsem i Hitlerem. Nic dziwnego, że następny w kolejce miał być Stalin. Tymczasem dotychczasowy współpracownik Jonesa ginie w dziwnych okolicznościach (wiadomo w jakich), więc nasz młody szlachetny wojownik rzuca się w wir działań mających na celu rozwikłanie zagadki pt. co ten typ wykrył, że musiał zginąć. I tak trafia na trop Ukrainy. I wtedy następuje najciekawszy fragment filmu, czyli obraz ludzkiej tragedii w obliczu braku pożywienia.

To są najlepsze i najmocniejsze sceny tego filmu. Nie będę Wam tego opowiadał, bo jesteście inteligentni i się domyślacie, a nawet jak nie, to lepiej żebyście to po prostu obejrzeli sami. Niemniej, trzeba zdać sobie sprawę, że niestety okazuje się, że istnieją w naszym świecie takie okoliczności, w których nasz kulturowy i religijny dekalog ulega odwróceniu. Jednym z nich jest po prostu głód. Nie ma, że nie kradnij. Musisz ukraść komuś jedzenie, bo inaczej nie przeżyjesz.
Dlatego te straszne doświadczenia nazywamy zbrodniami przeciwko ludzkości. Tu nie chodzi o to, że ginie mnóstwo ludzi i mówimy sobie, że hej to w takim razie jak zginie tych ludzi x, to już uznajemy to za zbrodnię przeciwko ludzkości. Tu chodzi o to, że takie zjawiska (jak choćby wojna czy głód) powodują, że musimy odwrócić wszystkie nasze wartości, bo inaczej możemy nie przeżyć. Jesteśmy do tego zmuszeni przez tych, którzy nam ten dekalog odwracają. I to jest prawdziwa tragedia człowieczeństwa. To jest prawdziwa tragedia, kiedy trzeba wybrać, czy jeden bochenek chleba ma uratować nas czy może kogoś innego. To są te same powody, które kazały kobietom w obozach koncentracyjnych nie przyznawać się do własnych dzieci, bo ktoś sobie wymyślił, że wtedy je zabije. To są konsekwencje odwróconego dekalogu!
I ja rozumiem, dlaczego opisanie tego zjawiska mogłoby zaważyć na przyszłości pozycji ZSRR w świecie. Dzisiaj my to wszyscy już wiemy, ale w latach 30. przed II wojną, komunizm był wspaniałą obietnicą. Wystarczy to sobie wyobrazić – kapitalizm upadł wraz z Wielkim Kryzysem, wolny rynek wcale nie spowodował wzbogacenie się narodów, a ich ekonomiczny upadek. Trudno się zatem dziwić, że w tamtych czasach populistyczne, socjalistyczne i narodowe ideologie zyskały taką popularność. Za wszelką cenę starano się nie dopuścić, by ktokolwiek mógł wypuścić w świat prawdziwe informacje o kulisach komunizmu.

Obywatel Jones to film niezły, ale dość nierówny. Oprócz jednowymiarowego, do bólu szlachetnego, głównego bohatera, mamy tu dość dobrze zarysowaną atmosferę grozy Związku Radzieckiego i naiwność Zachodu. Niestety zabrakło mi jeszcze głębszego doświadczenia na Ukrainie. Mam wrażenie, że ta cała tragedia, o ile opowiedziana mocno i dosadnie, nie sięgnęła tak głęboko jakbym chciał. Być może domagam się zbyt wiele, ale mam wrażenie, że większe spersonalizowanie problemu na Ukrainie, mogłoby zadziałać na korzyść.
Zabrakło mi także pogłębienia kilku innych wątków, np. relacji Jonesa z Adą Brooks (Vanessa Kirby), która powstała w zasadzie z niczego, ale mogła dość dobrze się rozwinąć. Szkoda również, że nie poznałem głównego bohatera także od strony prywatnej. Pokazanie jego ojca w kilku ujęciach nie daje mi pełnego obrazu jego historii. Poza tym, wszystko dookoła daje poczucie dość mocnej przewidywalności i powoduje, że wychodzi się z kina z lekkim niedosytem.